Dla fotografa trudno o lepsze krajobrazy – pomarańczowe skały, kolorowe gejzery, szklane drapacze chmur i domy z filmów – welcome to West America. Zrealizowaliśmy idealny plan podróży przez USA i Kanadę i mamy swoje przemyślenia: czy warto pędzić, robić wcześniej rezerwacje noclegów, jak taniej i dobrze jeść, gdzie zatrzymać się na dłużej? Zapraszam.

Kompromis…,
tak można podsumować plan podróży do Ameryki Północnej. Pomiędzy wyobrażeniami naszej nastoletniej córki o świecie z amerykańskich seriali i wielkomiejskim blichtrze, a moimi marzeniami o dzikiej naturze na szlaku kanadyjskich Gór Skalistych. Z pozoru trudne do pogodzenia, ale przecież głównym celem samodzielnego organizowania wyjazdu jest realizacja wszystkich marzeń, więc trzeba było po prostu przysiąść trochę nad dobrą koncepcją imprezy 😊.
Tak powstał plan ponad 3-tygodniowej podróży, prowadzącej przez zachwycające cuda natury i kultowe miasta zachodniej części kontynentu. Przejechaliśmy ponad 9 tysięcy kilometrów, dzień po dniu zwiedzając i pokonując kolejne dystanse w drodze do następnego noclegu. Czy warto tak pędzić? Cóż, moim zdaniem nie przyjeżdża się tu na wypoczynek – są piękniejsze i tańsze plaże na świecie. Dobrze ułożony plan sprawił, że w każdym miejscu zobaczyliśmy to, co najbardziej nas interesowało i byliśmy na tyle długo, by poczuć atmosferę. Dodatkowo noclegi w prywatnych domach u Amerykanów (rezerwowane przez airbnb) i pogawędki przy śniadaniu, pozwoliły nam poznać lepiej amerykańskie życie codzienne. Realizacja tak intensywnego planu była możliwa również dlatego, że prowadzenie samochodu jest, zarówno w Stanach, jak i Kanadzie, zdecydowanie mniej męczące niż u nas. Po pierwsze: otwarte przestrzenie i mniej zatłoczone drogi, po drugie – przepisy nie pozwalające gonić (120 - 130 km/h to max) i po trzecie: łatwiejsza automatyczna skrzynia biegów. Dlatego nie żałujemy ani jednego kilometra i ani jednego miejsca! Gdybym miała ułożyć plan raz jeszcze, zrobiłabym to tak samo.
Największe zaskoczenia wyjazdu:
• Delicate Arch w Arches National Park. Wszechobecny na zdjęciach symbol Ameryki jest fenomenalny nie tylko sam w sobie, ale położenie ma równie spektakularne, nawet lekko mistyczne. Pomarańczowe skały, z których można podziwiać łuk, układają się w naturalną nieckę wyrzeźbioną przez miliony lat. Było to jedno z tych miejsc, w których człowiek zastyga… i nie chce iść dalej.

• Yellowstone National Park. Faktycznie jest taki jak na zdjęciach. Bałam się, że wszystkie foty z parku są po prostu „sfotoszopowane”, bo nic nie może być tak oszałamiająco kolorowe, ale rzeczywistość była jeszcze bardziej powalająca.

• Vancouver. Miasto o wyjątkowej urodzie. Jednolita szklana architektura widziana z Stanley Park, klimatyczne downtown oraz sam park Stanleya to duże zaskoczenie na plus. Ale coś nas tu również przejęło – olbrzymia liczba bezdomnych narkomanów, tuż obok turystycznego centrum, przejęła całkowicie ulice. Zapach marihuany wdzierał się do samochodu nawet przy szczelnie zamkniętych szybach.
• Redwoods National Park. Już wcześniej widziałam olbrzymie sekwoje w Parku Narodowym Sequoia, są piękne w kolorze, fakturze i swoich nierealnie gigantycznych rozmiarach, ale stoją w normalnym lesie, jaki często porasta stoki gór. Natomiast las deszczowy sekwoi na wybrzeżu to zupełnie inna bajka. Czułam się jak w prastarym borze z baśni braci Grimm. Zdjęcia i więcej informacji o sekwojach są tu: http://www.darpodrozy.pl/sekwoje/
Podróż w liczbach:
20 dni road trip + 2 dni Nowy Jork, 9044 km przejechane, 10 stanów w USA, 2 prowincje w Kanadzie, 11 parków narodowych w USA i 3 w Kanadzie + kilka parków stanowych i należących do Indian, 5 metropolii i parę mniejszych miast i miasteczek

Plan w skrócie:
• Nowy Jork (2 dni)
• Seattle
• Vancouver
• Jasper National Park
• Banff National Park
• Calgary, Waterton Lakes National Park
• Glacier National Park
• Livingston, Yellowstone National Park (2 dni)
• Salt Lake City
• Arches National Park, Canyonlands National Park, Monument Valley
• Antelope Canyon, Lake Powel, Horseshoe Bend
• Great Canyon National Park North Rim
• Bryce National Park
• Zion National Park, Las Vegas
• Death Valley National Park
• Sequoia National Park (pierwotnie Yosemite National Park)
• San Francisco
• Highway 1
• Redwoods National Park
Link do mapy trasy:

Noclegi – kiedy rezerwować i jak?
Ponieważ podróżowaliśmy z naszą nastoletnią córką, wyjazd przypadł na lipiec – sierpień. Jest to totalny szczyt, więc wszystkie rezerwacje postanowiliśmy zrobić wcześniej. Zabrałam się za to w kwietniu, tuż po rezerwacji lotów, a i tak 3 miesiące wcześniej okazało się trochę późno. W wielu miejscach, np. wokół Monument Valley, która leży na pustkowiu rezerwatu Indian Navaho, był problem znaleźć cokolwiek przystępnego cenowo, w przyzwoitych warunkach. Dla porównania, sprawdziłam 5 rezerwacji z naszego poprzedniego pobytu w listopadzie i te same noclegi były 3 razy tańsze!! Korzystaliśmy z www.booking.com, www.airbnb.pl, www.agoda.com, www.hotels.com, www.hihostels.ca i google maps (wpisując: „noclegi w pobliżu…”, przeszukując mapy, opinie, i docelowe strony hoteli, pensjonatów, itp.). Spaliśmy w każdym rodzaju noclegu, ale te najbardziej niezapomniane były u ludzi, gdzie rano, przy kubku kawy, mogliśmy porozmawiać. Wnioski: obojętnie jaki system rezerwacyjny, absolutną zasadą jest sprawdzanie opinii. Czytać, sprawdzać i NIE ryzykować, jeżeli opinii jest niewiele.
Podsumowując, jeżeli jedziecie w sezonie do bardzo atrakcyjnych turystycznie miejsc, nie radzimy wybierać się bez rezerwacji. Poza sezonem – można rezerwować na bieżąco.
Nasza średnia cena noclegu na 3 os. to ok. 300 - 330zł. Jest to niezła średnia biorąc pod uwagę, że nie spaliśmy w samochodzie czy namiocie, zawsze w dobrych warunkach, czasem nieco skromniej.

Wyżywienie – jak jeść tanio i zdrowo?
Stany najtańsze nie są, Kanada trochę lepiej, ale też jest dla nas drogo. Wyjście do restauracji na 3 osoby to koszt minimum 100$. Symboliczne pytanie: jak żyć? Do tego dochodzi opinia Stanów jako ojczyzny niezdrowego jedzenia i ludzi otyłych.
Przede wszystkim zaopatrzyliśmy się w Walmart’cie w dużą styropianową lodówkę i wkłady chłodzące (2 wzięliśmy z domu). W wielu sieciach supermarketów i mniejszych sklepach kupowaliśmy gotowe dania + podstawowe produkty żywnościowe, wożąc je w tej lodówce. Zdecydowanie polecamy sieć Whole Foods – oferują wiele produktów organicznych, lepszej jakości. Prawie wszędzie gdzie spaliśmy, niezależnie od standardu i rodzaju noclegu, był bezproblemowy dostęp do lodówki, kawy i mikrofalówki. Zdarzyło nam się jeść w fastfoodzie, ale staraliśmy się wybierać te lokalne, nie sieciowe. Możemy jedynie potwierdzić, że jedzenie w Stanach jest mniej zdrowe, np. czasem mieliśmy prozaiczny problem ze zdobyciem niesłodzonej kawy, czy jakichkolwiek warzyw i owoców. Ale nie ma co demonizować – da się żyć, i to całkiem nieźle. Zdecydowanie najlepiej jedliśmy w Nowym Jorku, San Francisco, Seattle i Vancouver. Imigranci robią swoje!
Nasza średnia za dobry obiad na 3 osoby – 80-95zł.

Nieoczekiwane zmiany planu – z Yosemite na Sequoia National Park
Niestety musieliśmy zmienić trasę ze względu na pożary w Parku Narodowym Yosemite. Całe szczęście dzień przez wyjazdem z Las Vegas weszłam na oficjalną stronę Parku (świetna strona wszystkich parków narodowych w USA: www.nps.gov), by sprawdzić pogodę. I tak dowiedzieliśmy się, że Tioga Road i większość parku jest zamknięta. Udało nam się bezkosztowo odwołać dwie rezerwacje noclegów (między innymi przez Airbnb, które się super zachowało) i zamiast Yosemite zwiedziliśmy Sequoia National Park. Ponieważ byłam w obu parkach (Yosemite innym razem), poleciłabym bardziej Yosemite – jest wyjątkowy pod wieloma względami: niesamowita rzeźba terenu (rozległa dolina i olbrzymie granitowe monolity), wodospady (między innymi najwyższy na kontynencie) i również świetne stanowiska sekwoi. Jedyna wada – jest w sezonie faktycznie mocno zatłoczony. I lekcja na koniec: w ciągu podróży sprawdzać na bieżąco informacje o odwiedzanych miejscach, szczególnie jeżeli zmiana planów mogłaby dużo kosztować (tu koszty noclegów + 10 godzin czystej jazdy samochodem, jeżeli byśmy nie zmienili zawczasu trasy).

2 dni dłużej – wybrzeże Kalifornii i Oregonu
Podróże nieodłącznie wiążą się z niedosytem. Muszę przyznać, że 20 lat temu reagowałam rozpaczą na wieść, że coś fajnego przeoczyliśmy w zwiedzanym miejscu. Teraz wiem, że jest to wpisane w podróżowanie i już spokojnie do tego podchodzę.
Zarówno cuda natury, jak i odwiedzane miasta na naszej drodze, zachwycały i w każdym miejscu można by spędzić więcej czasu, ale gdybyśmy mieli 2 dni dłużej, to zostalibyśmy na wybrzeżu. Jadąc pierwszą autostradą Ameryki (Highway 1) na północ od San Francisco przez Kalifornię i Oregon mijaliśmy taką liczbę kapitalnych miejsc, zatoczek, plaż, zagubionych ścieżek wśród wydm, nadmorskich miejscowości ze smażoną rybką, że aż serce bolało.
No i jeszcze Vancouver…hmm. Też grzechu warty.

Podsumowanie
Korzystając z Darka doświadczeń, czytając przewodniki, blogi i portale typu www.tripadvisor.pl i www.alltrails.com – również te obcojęzyczne, nie znajduję miejsc na tej trasie, które potencjalnie bardziej by mnie zachwyciły. Oczywiście każdy szuka na wyjazdach trochę innych wrażeń, ale to, co widzieliśmy, mogę polecić z czystym sercem. Nie było rozczarowań.
